Mój kot, czyli dachowiec spod numeru 7



Pewnego razu, a dokładnie w dniu 28 urodziny mojej mamy, moja ciocia Agnieszka zaadoptowała kota. Był to malutki dachowiec, którego podarowała mojej mamie, właśnie z okazji urodzin. W schronisku nazwali go Korba, więc tak już zostało. Kot zamieszkał z moim tatą i moją mamą, zanim ja przyszłam na świat. Był malutki, więc jako kociak drapał meble i biegał po mieszkaniu. Korba, zanim pojawiłam się w domu, obsikał mój wózek. Kiedy nareszcie przyszłam na świat, na początku nie wiedział, kim jestem i co tu robię. Szybko jednak zrozumiał, że ma się mną „opiekować”.


No i tak się stało. Cały czas leżał przy mnie i nie dawał nawet mojemu tacie mnie dotknąć! Jak ja płakałam, to on piszczał, jak byłam szczęśliwa to on też i tak dalej…


***


No ale  jest czterech domowników, a mieszkanie tylko jedno więc przeprowadziliśmy się do domu. Mój kot to bardzo przeżywał, dlatego przez dwa dni bez jedzenia ani nawet picia siedział za stołem! Później oswoił się z nowym miejscem i wychodził sam na zewnątrz na spacery, bo w końcu koty chodzą własnymi drogami. A propos chodzenia własnymi drogami, na naszej ulicy prawie każdy miał kota, więc towarzystwa mu nie brakowało. Nowe miejsce równa się nowe przygody. Są takie, które są miłe i przyjemne, ale są też te niemiłe, których nie chcę się pamiętać. 


I właśnie ta druga przydarzyła się Korbie.


Miał zapalenie ucha. Może się to wydawać błahostką, ale niestety skutków tej choroby doświadcza do dziś, bo jedno z jego uszu jest od tej pory oklapnięte. 

Niektórym to może się wydawać brzydkie, ale według mnie dodaje mu uroku i charakteru. No i czyni go naprawdę oryginalnym.


Uwierzycie, jeśli napiszę, że Korba ma aż 81 lat? No, dobra, tak naprawdę ma 15, ale w kocich latach jest już staruszkiem.  Życzę mu, żeby do żył aż do osiemnastki albo dłużej. Nie wyobrażam sobie go stracić, jest dla mnie jak członek rodziny. Jak najlepszy przyjaciel. 


Macie zwierzaki domowe? 


Komentarze

Popularne posty